Oczyszczenie, oświecenie, zjednoczenie. Brzmi znajomo? Pierwszy raz z tymi trzema etapami drogi do Zbawienia zetknąłem się 15 lat temu, ale dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jest to dla mnie ważna prawda chrześcijańskiego życia. Te trzy etapy zawierają w sobie wszystko co cenne, pomocne w osiągnięciu świętości. Są esencją życia chrześcijańskiego. Człowiek mający czystą duszę zostaje olśniony majestatem Boga, oświecony Jego prawdziwą naturą i w połączeniu z życiem pełnym miłości, doznaje prawdziwego zjednoczenia z transcendencją Boga. Najlepszym tego przykładem jest moja ‚ulubiona’ święta, Siostra Faustyna. Ta polska mistyczka zrealizowała dokładnie te trzy etapy na drodze do Zbawienia. Żyła wiarą, eucharystią, sakramentami i ufała w miłosierdzie Boga. Umiłowała Boga i natchniona ofiarą Jezusa, umiłowała też bliźniego. Mocno, bezgranicznie, bezinteresownie. Dzięki oczyszczeniu duszy, Bóg wlał na nią światło swej miłości i w momencie śmierci dostąpiła najwyższego zaszczytu i szczęścia – zjednoczenia z transcendentnym Bogiem.
Najtrudniejszym na drodze do zbawienia jest pierwszy etap. Pozostałe są jedynie jego konsekwencjami, co nie znaczy, iż nie wymagają od wędrowca wysiłku a często są związane z ogromem skrajnych emocji. Oczyszczenie jest najtrudniejsze, bo wymaga porzucenia grzechu i zrozumienia, że ważne w życiu jest tylko umiłowanie Boga i bliźniego. Droga do Zbawienia, wsparta sakramentami, wymaga od nas idealizmu. Bez tego nie uda nam się oczyścić duszy. Wiara w miłosierdzie Boga nie może być jak kołowrotek ‚grzech-przebaczenie-grzech-przebaczenie-grzech’. Bóg okazuje nam łaskę, ale przecież w sakramencie pokuty deklarujemy, że już nie chcemy grzeszyć. Tymczasem wracamy do szarej rzeczywistości i po kilku dniach, może tygodniach, przyzwyczajenie do grzechu zwycięża w nas. Wracamy do stanu normalności, że tak zażartuję. Ale deklaracja złożona w konfesjonale Bogu, obowiązuje nas nadal. Z powrotem do grzechu jest tak, jak z efektem śnieżnej kuli.
Bez przewartościowania swego życia, spędzimy je może przyjemnie lecz bezsensownie. Droga do Zbawienia wymaga kardynalnych cnót, odwagi i męstwa. Trzeba wyrzec się siebie, grzesznego, podłego, żyjącego bez celu i sensu a to wymaga sporej odwagi. Wyrzekając się siebie stajemy w opozycji do współczesnego, zakłamanego, płytkiego świata, do systemów wartości, przyjętych zasad, norm, praw. Ale stając w opozycji nie możemy zapominać o bliźnich. Mamy odrzucić grzech a nie bliźniego. Ten relatywizm ma nam wyznaczać cel.
Wyrzekając się zła i miłując Boga i bliźniego, nastąpi w nas przemiana. Staniemy się czujni, uważni na grzech oraz potrzeby innych. Współczesny świat wymaga świętych świeckich. Kropla do kropli a zbierze się ocean dobra. Kto z was chciałby dostąpić zaszczytu i szczęścia zjednoczenia z Bogiem? Mam nadzieje, że każdy to czytający. Taka deklaracja to dobry początek. Później trzeba nam zrozumienia natury grzechu i codziennej, organicznej pracy ze swoimi słabościami. Krok za krokiem pracujmy nad jakimś grzechem, słabością. Wielkie budowle wymagają czasu i wysiłku, żeby je wznieść, wiec nie oczekujmy nagłych, szybkich wyników. Powoli, ale ciągle do przodu, krok za krokiem. Powoli. Jeśli nabierzemy odpowiednich nawyków, jeśli odpowiednio nauczymy się korzystać z darów i łask od Boga, jeśli nauczymy się posługiwać narzędziami duchowymi takimi jak modlitwa, pokuta, komunia, post etc. to z czasem nasza wędrówka stanie się łatwiejsza, przyjemniejsza i szybsza. Najtrudniejsze są początki, ale świadomość późniejszych pozytywnych efektów, MUSI nam dodać sił. Powoli.
Jak pracować nad sobą? Nie ma na to jednej, uniwersalnej recepty. Na początku trzeba zrobić sobie porządny rachunek sumienia. Na kartce napiszmy grzechy i słabości, które nas dotyczą. Następnie wybierzmy sobie jeden lub kilka, jeśli łącza się tematycznie lub intencjonalnie, i próbujmy walczyć z nimi, z każdym aż do skutku. Czasem będzie to walka przegrana, ale nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. W miarę postępów zauważymy, że nabieramy nie tylko wprawy, ale staniemy się bardziej uważni, czujni oraz bardziej otwarci na dobro. Walcząc z samym sobą zaczniemy bardziej dostrzegać bliźnich, ich potrzeby, niedole.
Oczyszczenie, dzięki naszym postępom, przejdzie w oświecenie. Bóg wleje na nas światło swej bezgranicznej miłości i pomni tej łaski, zauważymy kolejną ważną zmianę; nasze postrzeganie świata przesunie się z ‚ja’ na ‚ty’. Jest to oznaka głębokiego zrozumienia natury oświecenia. Czysta dusza przestaje postrzegać siebie, jako najważniejszą (wyzbycie się egoizmu) i przeniesie uwagę na bliźnich (altruizm). Bóg dając swoje łaski wzmacnia to, co tego wzmocnienia wymaga, czyli miłość i wiarę. Człowiek, na którego spłynie ten dar, już nie zatraci się w grzechu, nie ulegnie złu, nie odwróci się od Boga i ludzi, bo poznał prawdę, bo poznał prawdziwą naturę Boga i otworzył serce na miłosierdzie, umiłował Boga i bliźniego bezgranicznie. Jest to proces nieodwracalny, trwały. Dusza taka, będąca w stałej łączności z transcendentnym Bogiem, czysta, pozbawiona grzesznego, czy niewłaściwego poglądu na rzeczywistość, jest stabilna, jest przepełniona cudowną światłością Boga.
Czysta dusza, oświecona i namaszczona majestatem Boga, jest już tylko jeden krok od ostatniego etapu na drodze do zbawienia, o krok od zjednoczenia z Bogiem. Na tym kończy się wędrówka tą drogą. Zbawienie staje się faktem.
foto: foto.ntarg.pl, deon.pl